Dom Landaua w Bobowej gościł izraelską ekipę filmową

W Bobowej większość budynków, które przed wojną należały do społeczności żydowskiej obecnie nie wyglądają już tak samo, zostały przebudowane, unowocześnione, nie ma w nich już ducha żydowskiej kultury.

Pan Józef Gucwa, pasjonat historii bobowskich Żydów w ubiegłym roku otworzył Izbę Pamięci im. Landaua w Bobowej, która skrywa wiele cennych żydowskich pamiątek i przedmiotów dnia codziennego. Izba Pamięci znajduje się w domu, który kiedyś należał do Markusa Jakuba Landaua bobowskiego Żyda. Miejsce to przyciąga wielu miłośników kultury żydowskiej oraz wyznawców Judaizmu.

Goście z zagranicy byli pod wielkim wrażeniem z jaką dokładnością zastało odtworzone dawne wnętrze tego domu. Będąc w środku, stwierdzili, że czas tego domu zatrzymał się. To tak jakby przenieść się w czasie i na żywo zobaczyć miejsce, które niegdyś należało do naszych przodków – mówił Meir Yehiel Bulka prezes Fundacji JNERATIONS. Przedstawiciel Fundacji wraz z izraelską ekipą filmową kręcili dokument dotyczący pożydowskiego domu, który Pan Józef Gucwa ocalił od zapomnienia.

Pan Józef Gucwa stale poszerza swoją kolekcję poszukując przedmiotów jakie pozostawili po sobie bobowscy Żydzi, które były związane z ich kulturą i codziennym życiem.
W ubiegłym roku Pan Józef natknął się na kolejny ważny eksponat. Na strychu w wiklinowym koszu znalazł spisany po hebrajsku cenny dokument.
Naukowcy z Wrocławskiego Uniwersytetu z Wydziału Judaistyki stwierdzili, że jest to fragment spisanej po hebrajsku genealogii Chaima Halberstama, cadyka z Nowego Sącza. Drzewo genealogiczne Chaima Halberstama pochodzi prawdopodobnie z lat 1918-1939 co czyni go unikatowym eksponatem muzealnym. Wnukiem Chaima był Salomon ben Natan Halberstam, cadyk z Bobowej, którego grób znajduje się na bobowskim cmentarzu żydowskim i gdzie po dziś dzień pielgrzymują chasydzi z różnych stron świata.

Genealogia Chaima Halberstama zawiera wiele imion postaci biblijnych, począwszy od króla Dawida i praojca Adama, ale też wybitnych rabinów i uczonych czasów nowożytnych. Ta obszerna i niezwykła w swej formie graficznej opowieść genealogiczna, miała dodawać splendoru jej rzeczywistemu bohaterowi cadykowi z Nowego Sącza i jest traktowana jako upamiętnienie „boskiego aktu stworzenia”.